ANNA BIELESZA

Popołudnia czwartkowe

        Spotykaliśmy się co dwa tygodnie, w czwartkowe popołudnie w pracowni polonistycznej. Początek był zwykle ten sam: stoliki ustawialiśmy w podkowę, na środku zasiadał przewodniczący koła, obok – prowadzący kolejne zebranie, nieco z boku – pan profesor Władysław Pluta, reszta wypełniała podkowę. Przewodniczący (wówczas, tzn. w roku szkolnym 1972-73, funkcję tę piastowała Ela Bureć) otwierał spotkanie, przedstawiał temat.

        Temat zebrań ustalaliśmy wspólnie we wrześniu. Autorem niektórych tematów był pan Profesor, inne proponowaliśmy my, sami. Każdy z nas był odpowiedzialny za przygotowanie jednego bądź dwóch zebrań. Spotkania poświęcaliśmy twórczości pisarzy i poetów, współczesnemu życiu literackiemu i kulturalnemu w ogóle. Prowadzący zebranie występował w roli tego, który wie najwięcej. On też wprowadzał nas w wybraną przez siebie problematykę i zachęcał do wspólnej rozmowy.

        Różnie te nasze rozmowy wyglądały. Na początku polonistycznego stażu, w pierwszej klasie, najbardziej lubiliśmy obserwować i słuchać. Pamiętam zebranie poświęcone ekranizacji "Wesela". Było to spotkanie otwarte. Uczestniczyli w nim ludzie z sekcji klas starszych (koło dzieliło się na dwie grupy, skupiające młodzież z klas I-II i III-IV), wszyscy zainteresowani nie należący do koła, i my, pierwszo i drugoklasiści. Przysłuchując się rozmowie starszych kolegów, zbierałam w sobie odwagę, by coś powiedzieć, coś równie dojrzałego i własnego. Odwagi wystarczyło, ale w mojej wypowiedzi najdonośniej pobrzmiewały echa przeczytanej wcześniej recenzji z tygodnika "Film".

        Z czasem wiedzy i doświadczenia przybywało, nasze dyskusje stawały się bardziej spontaniczne i ciekawe. Poezja Gałczyńskiego, Broniewskiego, twórczość Józefa Czechowicza, książka "Kamienie na szaniec" Aleksandra Kamińskiego i "Okruchy weselnego tortu" Wojciecha Żukrowskiego, czasopiśmiennictwo literackie i osobno "Kamena" – te spotkania utkwiły mi najbardziej w pamięci. Na to ostatnie zebranie, prowadzone przez koleżankę z klasy, Bożenę Serej, zaprosiliśmy pana Andrzeja Piwowarczyka, który opowiedział nam o powstaniu "Kameny", jej założycielach, pokazywał pierwsze numery pisma. Dyskusje podsumowywał pan Profesor, przedstawiał własne stanowisko, dorzucał garść informacji, których nie znaleźlibyśmy w książkach.

        Frekwencja zazwyczaj dopisywała. Szczególnie na początku roku szkolnego, kiedy zbierało się blisko dwadzieścia osób, w tym spore grono obserwatorów. Niektórzy z nich po pewnym czasie przyłączali się do stałej grupy. W ciągu roku podkowę wypełniało zwykle dziesięć osób. Byli wśród nas stali bywalcy, którzy spotykali się co dwa tygodnie, byli też tacy, którzy przychodzili prawie na każde spotkanie. Miało także koło kilku członków – korespondentów, którzy wpadali raz na jakiś czas, gdy ich coś szczególnie zainteresowało. Naprawdę trudny okres przeżywało koło w porze kwitnienia kasztanów, kiedy przychodziły dwie, trzy osoby. Spotkania mimo wszystko się odbywały, nieobecni byli usprawiedliwieni.

        Dwa lata terminowaliśmy w sekcji klas młodszych pod okiem pana Profesora.

        We wrześniu 1974 r. rozpoczęliśmy wraz z panią profesor Anną Moryl kolejny etap w życiu koła. Nieco dojrzalsi, choć ciągle poszukujący, spotykaliśmy się w czwartkowe popołudnia, by w czasie rozmów o literaturze odnajdywać siebie. 

Anna Bielesza