ZOFIA KSIĄŻEK
Refleksje o tych, którzy odeszli...
Kazimierz
Lachowski
Pełnił w szkole funkcje woźnego w latach 1930-1962. Tytan
pracy. Wstawał najwcześniej, szedł na spoczynek ostatni. Ustawicznie czymś
zajęty, ustawicznie w ruchu. Na słowa nie tracił czasu, chyba tylko tyle, ile
trzeba było, by kogoś życzliwie pozdrowić. Zawsze życzliwy, zawsze pomocny,
uśmiechnięty, nawet wtedy, gdy był zmęczony lub chory. W latach, gdy szkoła nie
posiadała jeszcze centralnego ogrzewania, dźwigał na wszystkie piętra ciężkie
kosze z węglem, palił w piecach i zamiatał, zamiatał, zamiatał. Nikt go nie
widział zniecierpliwionego, tak, jakby nie posiadał osobistego życia ani
własnych trosk, ani rodzinnych. Zrósł się ze szkołą taka dalece, że nawet po
jego odejściu zda się, że słychac jego kroki na korytarzu i okna zamykane jego
ręką.
Stanisława
Holc
"Stasia" lub "Pani Stasia", nie inaczej, lecz tylko tak
nazywana, była dobrym duchem szkoły, w której pracowała lat piętnaście i w rok
po zwolnieniu z pracy - zmarła.
Szczupła, przygarbiona, miała dobre
niebieskie oczy i dobre słowa dla wszystkich. Hodowała kwiaty i obdarzała nimi
znajomych. Pamiętała o wszystkich imieninach i przy wszystkich okazjach śpiewała
solenizantom "Sto lat" swym silnym altem. Pamiętała o ludzkich potrzebach i
gdzie tylko mogła - usłużyła. Wieczorami zamiatała sale i korytarze śpiewając
głośno, a do wtóru dołączała się czasem hałaśliwa, nieodstępna od swej pani
"Lalunia".
Stasia często strofowała uczniów, przejęta rolą wychowawczą
starszych wobec młodszych. Niekiedy dziwiła się głośno dostrzegając złość
ludzką, której ani trochę w sobie nie miała.
Alfred
Wróblewski
Alfred Wróblewski urodził się 8 listopada 1922 r. w
Siedliszczu w rodzinie rzemieślniczej. Tam ukończył szkołę podstawową. Po
przeniesieniu się rodziców do Chełma w 1936 r. uczęszczał przez 3 lata do
Gimnazjum im. Stefana Czarnieckiego. Wybuch wojny przerwał naukę. Po jej
zakończeniu kontynuował naukę w chełmskim Liceum Pedagogicznym, które ukończył w
1946 roku. W tym też roku rozpoczął na UMCS w Lublinie studia najpierw medyczne,
lecz po roku przeniósł się na biologię. Po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w
Liceum im. Stefana Czarnieckiego w Chełmie. Pracował tam do roku 1979. Zmuszony
ciężką chorobą do przerwania pracy przeszedł na przedwczesną rentę.
Ten
lakoniczny i bardzo zwykły życiorys nie daje żadnego obrazu człowieka, jakim był
Alfred Wróblewski. A była to osobowość wyjątkowa. Obdarzony przez naturę
nieprzeciętną inteligencją, posiadał głęboką mądrość, którą wzbogaciła wiedza.
Pedagog z powołania i umiłowania swego zawodu. Jako wychowawca miał nieomylne
posunięcia, którym nawet trudniejsza młodzież poddawała się bez protestu
wyczuwając wewnętrzną prawdę, jaka cechowała Alfreda Wróblewskiego. Oddziaływał
na nią przede wszystkim swoją prawością i nieskazitelnością swego charakteru. To
stanowiło jego siłę. Biolog i zarazem humanista, znawca i miłośnik muzyki i
wszystkiego, co piękne. Esteta. Rzetelny w pracy i bardzo sprawiedliwy w
ocenach, o wrażliwym sumieniu i sercu. Kochał swoją szkołę, najpierw jako jej
uczeń, potem jako jeden z grona nauczycieli. Przeżywał wszystko, co się z nią
wiązało. On jeden z prawdziwym pietyzmem nosił na co dzień w klapie marynarki
pamiątkowy znaczek zjazdowy tej szkoły. Szczycił się nim. Podobny sentyment, a
raczej rodzaj czci żywił dla starego, spłowiałego sztandaru szkolnego z
uczniowskich swych lat. Cechował tego człowieka kult dla wszystkiego, co godne,
szlachetne, uczciwe i prawe. To, co było zaprzeczeniem etyki, nie mieściło się w
jego pojęciu. Dźwigał piętno nieuleczalnej choroby, zwanej spondilitis, której
uległ w latach okupacji jako 17-letni chłopiec, a która zniszczyła go
przedwcześnie. Zmarł 30 grudnia 1981 roku. Został pochowany na cmentarzu przy
ul. Lwowskiej. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi i Krzyżem Kawalerskim Orderu
Odrodzenia Polski.
Zofia Książek